Widziałem dzisiaj żula na rowerze. To samo w sobie brzmi głupio. Żul był pijany jak bela, jechał zygzakiem, pomimo prędkości 0,1 km na godzinę. Na wątpliwie ostrym zaklęcie soczyście przypierdolił całym ciałem o beton.
Podchodzę do żula i pytam.
- W porządku wszystko?
- Żyję, żyję.
- No widzę, że żyjesz. A po cholerę jedziesz tym rowerem najebany?
- Lans..