poniedziałek, 17 lutego 2014

Blok samobójców.

Mieszkam w bloku samobójców.

Jacek spod jedynki pracuje na dwa etaty. Ma dwóch synów, trudno mu się dziwić. Coś muszą jeść, w czymś muszą iść do szkoły. Haruje jak wół od ponad roku. Jest samobójcą, powoli, ale się zabija.

Basia spod dwójki ćpa. Bierze coś non stop. Wygląda już jak Ozzy Osbourne, a ma dopiero z 26 lat.
Zabija się tak już ze 4 lata.

Pod trójką mieszka gość, który ma długi. Podobno wisi jakimś typom spod ciemnej gwiazdy sporo kasy i wcale nie ma zamiaru uciekać. Będzie żył. Aż do niego wpadną z wizytą. Bo takiej kasy to on na pewno nie ma.

Wojtek, który mieszka pod czwórką to nasz wspólnotowy dziwkarz. Pieprzył się już chyba z każdą dziwką w tym kraju. Lata po burdelach, wydaje tam pieniądze, które zarobi na jakiś zakładach. Podobno pieprzył się nawet z Baśką spod dwójki. Jak Gomez i Motricia Addamsowie.. jedno bardziej ohydne od drugiego.

Piątka to Wacuś, pieprzony alkoholik. Wypiłby nawet benzynę, gdyby ktoś mu powiedział, że to wóda. I tak nie odróżnia już smaku. Kretyn, pije ponad 30 lat. Samobójca.

Szóstka to pedały. Marek i Jarek, czy jakoś tak. Debile, wprowadzili się na osiedle skinów, narodowców i kiboli. Podobno prawie wcale nie wychodzą z domu, a jak już, to jeżdżą taksówkami spod klatki. Samobójcy. Kiedyś trafią na taksówkarza-kibola i koniec.

Pod siódemką mieszkała Gosia. Powiesiła się wczoraj.

Za drzwiami numer osiem mieszkała mama Gosi. Powiesiła się dzisiaj, bo dowiedziała się o córce.

Dziewiątka to Bartek z Kaśką. Mam sypialnie sąsiadującą z ich sypialnią. Pieprzą się jak norki, kurwa bez przerwy. Nie wiem czy Bartuś leci na jakiś pigułach czy jak.. A Kaśka? Matko..
Nie pieprzą się chyba tylko przez te dwie godziny, kiedy śpią. Założę się, że w końcu stanie mu serce a nie to, co zawsze. Samobójcy.

A ja mieszkam pod dziesiątką i też jestem samobójcą, bo po trochu przebywałem z każdym z nich.

niedziela, 16 lutego 2014

Ostatni dom przed lasem.

Ostatni dom przed lasem.

Miałem wtedy chyba 12 lat, może mniej. Spędzałem wakacje u wujka na wsi. Kopałem piłkę o stodołę, ganiałem się z psem, zjadałem owoce z drzew. Dobrze to wspominam.

Po wsi krążyła legenda. Mówiła o tym, że ostatni dom przed lasem jest nawiedzony przez złe duchy. Pomiędzy nim, a resztą domów było jakieś pół kilometra, nikt się do niego nie zbliżał. Pewnego wieczora wujek opowiedział nam całą legendę. Mieszkał tam mężczyzna samotnie wychowujący kilkuletnią córkę - Marysię. Żona tego mężczyzny podobno zginęła w wypadku samochodowym, nikt ze wsi nie był jednak na pogrzebie, bo nikt nie wiedział kiedy, ani gdzie się odbędzie.

Co wieczór wyprowadzałem psa wujka i cioci - Reksa. Brałem go na smyczy i szedłem za wieś, gdzie pozwalałem mu pobiegać po łące. Oczywiście, z domu wujka, szedłem zawsze w przeciwną do lasu stronę. Po usłyszeniu legendy, postanowiłem pójść z psem do tego domu. Był stary, wyglądał na opuszczony. Mówiło się, że już od lat nikt tam nie mieszka.

Reks nie był zbyt chętny by tam iść. Pomyślałem, że to przez jego zamiłowanie do biegania po łące. Może nie lubi lasu. Nie sądziłem, że chodzi o coś innego.
Kiedy zbliżyliśmy się do ostatniego domu przed lasem, Reks zwariował. Zaczął się szarpać, skomleć i próbował uciec. Wtedy znikąd usłyszałem: "Ucisz tego kundla!".
Ale kiedy się obróciłem, z żadnej ze stron nikt nie nadchodził. Może się przesłyszałem.

Reks w końcu się wyrwał, ale zamiast uciekać, pobiegł do tego domu. Głupi, pomyślałem, przecież tam jest cholernie ciemno. Jak ja go tam znajdę?
Jedno było pewne - musiałem tam wejść.

Dom od środka też wyglądał na opuszczony, w powietrzu unosił się jednak dziwny zapach, jakby perfum. Od razu po wejściu wpadłem na coś i upadłem na ziemię. To był Reks! Sztywny, z zamkniętymi ślepiami, wyglądał jakby spał... po chwili zrozumiałem, że zdechł. Zacząłem krzyczeć i wtem usłyszałem ten sam głos, który kazał mi uciszyć psa. Tym razem krzyczał: "Zamknij się, obudzisz moje dziecko".

Po prawej stronie ujrzałem stare łóżeczko dla dzieci. Deski z niego powypadały, jednak w środku ktoś leżał. Kiedy podszedłem, okazało się, że to lalka. Co tu robi lalka? I kto, do jasnej cholery, do mnie mówi?

Wtedy spojrzałem w górę. Na wysokim suficie ujrzałem dwie osoby. Martwe osoby. Kobieta i mała dziewczynka. Obie zwisały nogami do dołu i wyglądały okropnie. Dziewczynka miała na ręce opaskę z imieniem - Marysia.

Wybiegłem z domu, rozwalając po drodze dziecięcie łóżeczko. Usłyszałem tylko: "Ty gnoju, gdzie ja położe teraz swoje dziecko?".

Do dziś nie wiem, czy ktoś tam mieszka. Do dziś nie wiem, czy wierzę w duchy. Jedno wiem, nikomu o tym nie powiem, bo stwierdzą, że zwariowałem. Dom przed lasem stoi do dziś i do dziś nikt do niego nie wchodzi. Całe szczęście.

sobota, 8 lutego 2014

Miałem taki sen


 "Miałem taki sen"


 
Miałem sen.
O ludziach.
Nudny na początku był.

Kłócili się. Ganiali. Krzyczeli.
Nie było zgody.
A rzecz działa się na dworcu PKP.

Potem wszystko się zmieniło.
Pod pociąg wpadł mały chłopiec, za nim skoczył jego ojciec,
za ojcem matka, a za nimi jakiś przypadkowy niedoszły bohater.

I ci ludzie, co się wcześniej kłócili przez to, że tak bardzo się różnili,
nagle stali jak wryci. Wszyscy, jak jeden mąż. Patrzyli na siebie, płakali, przytulali się, klepali po plecach.

Minęło kilka godzin i każdy z nich znów był taki, jak na początku.
Oprócz tych, co ich zabił pociąg.


Taki miałem sen.

kropka.

czwartek, 6 lutego 2014

"Święto zmarłych" cz. 1


Święto Zmarłych

Rozdział I
"Michał"



Na dużej sofie, przed telewizorem, w dość ciemnym pokoju siedzi 29-letni Michał. Zapatrzony w "Fakty", nie słyszy dzwoniącego telefonu. Gdy ktoś dzwoni trzeci raz pod rząd, w końcu odbiera. Słychać kobiecy głos.
- Halo?
- Czemu nie odbierasz?
- Zawiesiłem się, sorry.
- No okej, będziesz dzisiaj?
- (po chwili) Jezu, nie mogę, nockę mam.
- Słucham?
- Zapomniałem, przepraszam.
- Mieliśmy się spotkać, Michał.
- Wiem, wiem. Ale wiesz jaki dziś dzień. Poza tym Bartek utknął gdzieś w korkach za miastem, co poradzę?
- Nic, jak zwykle przecież. Nic nie dzieje się z Twojej winy. Nigdy. Muszę kończyć. Pa

 Dziewczyna rozłącza się.

- Aśka, zaczekaj, kurwa mać. Halo?

Zdenerwowany Michał odkłada telefon i zmierza do drugiego pokoju. Z telewizji dochodzi głos prezenterki:
- Policja apeluję o rozsądek za kierownicą. Od początku długiego weekendu, w około 30 wypadkach zginęły 4 osoby, a aż 20 zostało rannych. Największy ruch na drogach jest jednak w dniu dzisiejszym. Wszyscy wracamy z uroczystości na cmentarzach, upamiętniających naszych bliskich zmarłych. Dbajmy o to, by bezpiecznie wrócić do domu.

Michał w tym czasie wchodzi do swojego pokoju. Ma tam tylko łóżko i biurko. Na ścianie dyplom ukończenia ratownictwa medycznego i zdjęcie dziewczynki. Około 6 letniej małej dziewczynki. Spogląda na nią i wychodzi. Najpierw z pokoju, potem z mieszkania.

Cmentarz. Michał podchodzi do jednego z grobów, zapala znicz. Na jego twarzy pojawiają się łzy. Na pomniku widnieje zdjęcia małej dziewczynki. Tej samej, której zdjęcie ma w pokoju. Miała na imię Julia, zmarła mając 6 lat. Wieczór sprawia, że cmentarz wygląda pięknie. Mnóstwo zapalonych zniczy i wielu ludzi, odwiedzających groby swoich bliskich. Dzwoni telefon. Na zegarze 18:50.

- Tak, już jestem w drodze. Wpadłem tylko na chwilę do Julki. - mówi Michał, po chwili śmieje się, dodając - dobra dobra, mam kilka. Cześć.

Odkłada słuchawkę i odchodzi.




Rozdział II
"Wojtek"

Wojtek z żoną Marią i dwiema córeczkami wraca z zakupów do domu. Jest około pięćdziesięcioletnim, dobrze zbudowanym mężczyzną. Odwozi żonę Marię i nastoletnie bliźniaczki - Gosię i Monikę.
- Zjesz coś jeszcze? - pyta Maria
- (spoglądając na zegarek) Już chyba nie zdążę, muszę być w pracy za 15 minut
- Kochanie, musisz coś zjeść.
- Kupię coś po drodze. Albo zwinę coś Michałowi, on ma zawsze pełno kanapek.

Wtem na tylnych siedzeniach dziewczynki zaczynają się mocno kłócić.
- Mamo, powiedz jej coś!
- Kochanie, mamusia rozmawia teraz z tatą, prawda? Nie przeszkadzaj. Przestańcie krzyczek, bo zamiast "Króla Lwa" polecicie od razu do łóżek.
Dziewczynki ucichły. Wojtek uśmiecha się do żony i mówi:
- Metoda na "Króla Lwa"? Tego jeszcze nie było.
- Cicho, panie Mufasa. - odpowiada Maria

Po chwili ciszy, dodaje.
- W telewizji mówili, że znowu masa wypadków w ten weekend.
- Jakoś mnie to nie dziwi - odpowiada Wojtek.

Podjeżdzają do domu, dziewczynki wysiadają z auta. Maria przed wyjściem z samochodu, rzuca:
- Jak najmniej zgłoszeń, kochanie.
- Dzisiaj? Pewnie będzie koszmar. Dobranoc.
- Dobranoc. - Maria zmierza do domu.

Wojtek wyciąga telefon i dzwoni.
- Cześć Michaś, już w pracy? - po chwili dodaje - Masz jakieś kanapki na wieczór dla wujka?
Na zegarze 18:50.



Rozdział III
"Ania"

Ania ma 24 lata. Dziś zaczyna nową pracę. Jest świeżo po studiach, szczęśliwa, że dostała się na staż. Właśnie wychodzi z domu, dużo wcześniej, żeby się nie spóźnić. Przed wyjściem zatrzymuję ją mąż, Marcin.

- Ej, paniusiu. A kopniak na szczęście? - pyta
- Dobra, dawaj. Ale nie mocno! - odpowiada Ania.
Marcin daje żonie kopniaka na szczęście i dodaje:
- Fajny dzień Ci się trafił na debiut, co?
- Nieważne, ważne, że wreszcie zaczynam.
- Powodzenia!
- Nie dziękuję. - rzuca Ania, wychodząc z mieszkania.

Wsiadając do auta, włącza radio.
- Jest 1 listopada, dzień zadumy, wspomnień i rozmów na temat naszych bliskich, którzy odeszli. Z drugiej strony to dzień, w którym ulice dojazdowe do cmentarzy są zakorkowane niemal od rana do wieczora. Policja apeluje o ostrożność i bezpieczny powrót do domu po długim weekendzie. W dzisiejszym dniu wrocławska policja zatrzymała już kilkunastu nietrzeźwych kierowców.

Ania bierze głęboki oddech i z uśmiechem rusza do pracy. Na zegarze godzina 18:20.








środa, 5 lutego 2014

Idę.

"Idę."


Idę.
Przez lasy, pola, łąki.
Przez beton, a może raczej po betonie.
Nie patrzę wstecz, nie patrzę w bok. Tylko w przód.
I idę.

Głuchy na głupich, ślepy na idiotów.
Martwy dla niektórych żywych i żywy dla wszystkich martwych.
Mijam ludzi, posągi i mury.
I idę.

A wiesz dlaczego?
Bo nie wiem jak to jest nie iść.
I boję się zatrzymać. Może jestem tchórzem.
Nie znam postoju, nigdy nie musiałem się zatrzymywać.
Nigdy mi na to nie pozwolono.
I ciągle idę.

To dzięki temu każdego dnia jestem coraz dalej od startu i coraz bliżej mety.
Czymkolwiek ta meta jest. Dobrze jest być coraz dalej.
Idziesz ze mną?