piątek, 30 czerwca 2017

Gdzie jesteś Frank?

Gdzie jesteś Frank? - pytali czasami.

Jedni mówili, że pewnie trafiłem do zakładu dla obłąkanych, bo podobno obłakany byłem zawsze - tak mi mówiły te świry. 

Drudzy, popijając czystą bez lodu, pisali, że zapiłem się na śmierć. 

Jeszcze inni mówili, że mnie zamknęli. Podejrzewali, że w końcu nie wytrzymam i zrobię coś głupiego. W sumie, zrobiłem. 



Siedziałem w domu. Sam jak pieprzony psychopata, co chwilę zajadając się pizzą i popijając martini. Dobra, bez kłamstw - wódę piłem. Ja nawet nie wiem co to jest martini. Znam nazwę z reklamy. Nawet nie wiem czego to była reklama.. znaczy wiem, martini, ale co to, kurwa jest? 

Zmęczyłem się ludźmi. Czasami zazdrościłem ślepym, że tego nie widzą. Potem głuchym, że tego nie słyszą. A na końcu martwym - że tego nie czują. Nie chciałem się zabić, bo to głupie. Tak, ten sam Frank, który pisał Wam o śmierci, nagle przestał ją lubić. Przestałem. Mało tego, powoli zaczyna mnie wkurwiać. 

Ucieczka sporo daje - powiedział nikt nigdy. Bo nawet jeśli ktoś tak powiedział to jest nikim. I zostaje nam nigdy. A mama mówiła - nigdy nie mów nigdy. Nie moja, bo swojej nie poznałem. 

To nie jest wasz świat. To nie jest ich świat. Świat to nie para pierdolonych jeansów. Ale z drugiej strony - Świat jest mój. Tylko mój. Liczy się moja perspektywa. Moje myślenie. Moje spojrzenie. Wszystko moje. 

Wróciłem.  

2 komentarze: