Szedłem przez las, spacer jak co wieczór. Wciąż pod wrażeniem niezwykle intensywnej rozmowy z ekspedientką w moim sklepie na wsi, która prosto w oczy, wyraźnie zażenowana, powiedziała mi, że powinienem coś zmienić w swoim życiu.
No to, stara ruro, zmieniłem. Na drugim skrzyżowaniu skręciłem w prawo. A zawsze wybierałem lewo. Mam nadzieję, że jesteś dumna.
Szedłem już ze trzy godziny. Lubię chodzić. Chodzenie sprawia, że coś się dzieje. Obraz się zmienia, ścieżka dźwiękowa też, bo inaczej skrzypią buty pod innymi gałęziami i inne ptaki siadają na innych drzewach. Inne ptaki to inne piosenki.
Z północy nadbiegł pies, owczarek niemiecki. Spodziewałem się za nim żołnierza ubranego w mundur z dwiema błyskawicami, ale po chwili się zorientowałem, że to już kurwa nie jest rok 1939.
Znałem tego owczarka. To Fifi, pies Jasińskich. Dziwna rodzina, para zacofanych zgredów. Mają syna, który studiuje niby gdzieś w Ameryce. Od dawna go nikt nie widział, chociaż jak wyjechał miał trochę za mało lat, żeby studiować. Ale co mnie to obchodzi. Zawsze chodził w żółtej kurtce. Żaden ze mnie Arkadius, ale noszenie żółtych kurtek powinno być karane. Wyglądał jak wielki kurczak. Zawsze jak go widziałem, robiłem się głodny.
Pies podbiegł do mnie i patrzy mi prosto w ślepia. Od dobrych 8 lat tak robi ludziom, zawsze prowadzi ich w to samo miejsce. Kiedyś nawet policja wierzyła, że o coś mu chodzi, więc zbadała ten teren, ale była taka zima, że odechciało im się grzebania w tym śniegu. Słusznie, co będą się chłopaki przemęczać przez psa, co to nawet nie jest nasz, tylko niemiecki.
Poszedłem za nim. Hej, stara ruro zza lady! To już druga zmiana w moim życiu. Mam nadzieję, że jesteś dumna, i że jutro umrzesz na zawał.
Doszliśmy. Zatrzymał się i położył na ziemi. O co ci chodzi, Fifi? Kładziesz się na liściach, wyglądasz jakbyś kręcił teledysk disco polo. Popatrzył na mnie i daję głowę, że mnie zrozumiał, bo szybko wstał zawstydzony z tych liści.
Fifi, ja spadam - powiedziałem. Nie mam ochoty tu z Tobą siedzieć i gapić się w niebo. Ale kiedy się odwróciłem, zaczął szczekać.
Kopał w tych liściach jak jakiś świr. Myślałem, że jest głodny, a tam zakopał kość czy coś takiego. Jasińscy żałują psu żarcia?
Przekopał liście, zaczął przerzucać ziemię. Fifi, naćpałeś się? I znowu daję głowę, że mnie zrozumiał, bo przerwał i spojrzał na mnie z wyrzutem. Psy chyba nie lubią, kiedy się je oskarża o ćpanie.
Coś znalazł. Zaszczekał. No dobra, co mi szkodzi. Podchodzę. Dokopał się do jakiejś płachty, wyglądała jak prześcieradło. No i co ja mam z tym zrobić, przyjacielu? Prześcieradła to ja w domu mam, na co mi to?
Zaszczekał jeszcze raz i nie pozwolił mi odejść. Teraz wiem skąd przydomek "niemiecki". Kopał jakby chciał rozedrzeć te białą szmatę. No to mu pomogłem.
O kurwa.
Żółta kurtka.
Zajebiste jak zawsze
OdpowiedzUsuńMożna się było tego spodziewać ale i tak wow, aż mam ciary; -;
OdpowiedzUsuńTego mi brakowało Frank. Świetne.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzekałem na to :) pozdrowki
OdpowiedzUsuńTo było świetne!!!
OdpowiedzUsuń